niedziela, 23 czerwca 2013

Father's day

Trochę czasu minęło od ostatniego posta, ale wydłużona zima, nowa praca i inne czynniki sprawiły, że nie miałam weny.
Dziś również nie będzie kreacji na bal. Jednak sam fakt, że w takie upały postanowiłam uruchomić mój zgąbczony mózg, jest dużym krokiem :P Zaczynam więc skromnie - farbkowym napisem.





Dla najlepszego Taty na świecie :)

Cóż, mam w planach uszyć jakąś namiotową sukienkę. Upały są nie do zniesienia, więc jak tylko się ochłodzi postaram się zadziałać. 
A tymczasem trzymajcie kciuki w środę. Okaże się czy następne posty będą dotyczyć małych sukieneczek czy też małych dresików :)

poniedziałek, 25 lutego 2013

Sukienka-tło


W ramach walki z nudnym poniedziałkiem postanowiłam dodać coś nowego. Tym razem jest to sukienka-tło. Projekt był całkiem niezły, jednak muszę nanieść kilka poprawek związanych głównie z wymiarami, które brane były 8kg temu ;) Więc cóż my tu mamy. Mój ulubiony prosty i dziewczęcy krój z wyciętymi plecami w literę V. Dlaczego taka nazwa sukienki? Jest ona niesamowicie uniwersalna. Bez dodatków wygląda jak fartuch, co zawdzięczam właśnie niedopasowaniu. Ale za to można poszaleć z dodatkami. Przedstawiam więc wersję z czarnym. Kołnierzyk, który widzicie to moje pierwsze antydzieło, zrobione w pośpiechu specjalnie do tej sukienki.

Kolejna wada tej sukienki, którą zamierzam poprawić, to zamek. Co za wstyd. Dół jest w miarę okej, ale góra... Obiecuję to poprawić. Na usprawiedliwienie dodam, że jest to mój pierwszy samodzielnie wszyty zamek.


Do prasowania też się przyłożę.

Jeżeli chodzi o dół sukienki, planuję doszyć jakieś wierzchnie, przeźroczyste coś.



 

I to by było na tyle. Obawiam się, że zapadam w sen zimowy, dlatego zmuszona jestem pożegnać się, ponieważ wzywa mnie łóżko. 

Ach! Zapomniałabym!
Wiosna tuż tuż, śniegi i moje pomniki już stopniały, dlatego spodziewajcie się spódniczek! :D

piątek, 22 lutego 2013

Good morning!



Chyba każdy z nas lubi leniwe poranki, kiedy można do późna wylegiwać się w łóżku, obiad jest śniadaniem, strój wyjściowy nie obowiązuje, a fryzura to artystyczny nieład. Nie mówiąc już o pokoju, który wskazywać może na koczowniczy tryb życia. Tak. I kawusia do tego. Dzisiaj przedstawiam Wam koszulkę z ręcznie malowaną (jak kinder niespodzianka) matrioszką. Koszulkę zrobiłam kilka lat temu za czasów studenckich. A wszystko za sprawą Asi, która przez cały okres mojego studiowania przechowywała mój bagaż i mnie. Asia również siedzi w domowej branży odzieżowej (ale robi też lampy, które są naszyjnikami)  i mam nadzieję, że kiedyś zobaczycie chociażby tutaj coś spod jej palców :) W każdym bądź razie Asia miała farby do tkanin, więc skorzystałam.

 Jeżeli się przyjrzycie, dostrzeżecie już trochę sprane kolory. Matrioszka miała kiedyś rumieńce i nos :P Hmm... Chyba najwyższy czas przeprowadzić renowacje.

 Dlaczego matrioszka? Jestem oczarowana folklorem pod każdym względem. Wybór studiów o zapachu bezrobocia (kulturoznawstwo) tak czy siak uważam za dobry, ponieważ pracując w stosie papierologii, tabelek i liczb, mogłam dbać o swoje upodobania wewnętrzne. Hmm... Powiało trochę patosem, dlatego wróćmy do czegoś lżejszego. Do tego tematu idealnie pasował mój świąteczno-styczniowy prezent. Dostałam to cudeńko od Magdy z Robię Błyskotki i od razu się w nim zakochałam. Drewniane pudełeczko wykonane metoda decoupage (o dziwo napisałam to poprawnie wpisując w google :P ). Nadal nie mogę się napatrzeć. Nigdy go nie zjem ;)

 Zobaczcie co było w środku!


Dobrze. Już prawie południe, więc trzeba się ogarnąć. Weekend już na wyciągniecie ręki, więc bawcie się dobrze! A ja tym czasem przygotuję spaghetti omomomomom.

Na koniec przesyłam uściski dla mojej Lali oraz Magdy :)

Opaska/bransoletka/zestaw/pudełeczko jak zawsze Robię Błyskotki

piątek, 15 lutego 2013

Walentynki

Walentynki to dzień uznawany przez wielu za komercyjny, jednak ja uważam, że nie przesadzając zbytnio można je spędzić całkiem miło. Na taką okazję warto przywdziać coś miłego dla oka. Dlatego przedstawiam moją pierwszą (prawie) samodzielną sukienkę uszytą z zasłonki znalezionej w ciucholandzie. Jest to prosty model z zamkiem z tyłu i marszczeniem.


Możecie powiększyć fotki :)








Biżuterię rzecz jasna wykonały dziewczyny z robieblyskotki


Pamiętajcie, że internet kłamie i tak naprawdę nie zrobiłam żadnej romantycznej kolacji przy świecach mając na sobie piękną sukienkę i szpilki. Co nie zmienia faktu, że moje Walentynki przy puszce brzoskwiń były najlepsze w moim życiu ;)
Mam nadzieję, że Walentynki spędziliście w miłej atmosferze i życzę Wam dużo miłości przez cały rok.

sobota, 9 lutego 2013

Ostatki, czyli Boże chroń mnie przed cekinami

Karnawał w tym roku był dość krótki, a ze starości nie pobalowałam zbyt dużo ;) W każdym bądź razie chciałam przedstawić dwie przerobione sukienki, które będą idealne na tego typu imprezy. Na początek cekinowa sukienka. Znalazłam ją przypadkiem w szafie z materiałami, zapewne należała do mojej Mamy. Cekinowy materiał z syrenim ogonem i "cyckami Madonny" :P


Był to rozmiar bodajże 44, dlatego bojowym zadaniem było zwężenie sukienki. Dramat, istny dramat. Nawet nie chodzi tutaj o materiał, a o współpracę z Babcią. Podszewka, cekiny i moja zieloność w temacie krawiectwa. Cekinom mówię zdecydowane NIE. Ostatecznie sukienka przyjęła dość dobrą formę i będzie się dobrze sprawdzać na imprezach. A tak wygląda po:
Mam nadzieję, że Ania się nie obrazi, że ją tutaj umieściłam, 
ale takich nóg nikt by się nie powstydził. 

Poluzowałam ramiączka, ponieważ w pierwotnej wersji były dziwnie wysoko.
Szycie po cekinach jest niesamowicie niewygodne. 
W dodatku to był już ostatni etap po walce ze zwężaniem i podszewką czyli 'byleby to skończyć'.

Druga sukienka została kupiona w ciucholandzie. Ciemnofioletowa w ciepłym odcieniu i z milutkiego materiału. Sięgała mi do łydek, ale w związku z tym, że moja gruszkowa figura źle znosi przylegające do ciała materiały, postanowiłam skrócić sukienkę na mini. Żadna filozofia. I wygląda to tak:


 Wisior od Magdy idealnie pasował do tej sukienki.

 Ewentualnie zostanę tap madl ;)

                                                      Ostatnie poprawki i można wychodzić.

Mam nadzieję, że tanecznie spędzacie ostatki! :D 
Po wyjeździe do miasta Misia Uszatka mam już odgapiarski pomysł na cudowną sukienkę. Muszę tylko znaleźć odpowiedni materiał. A następny post już wkrótce :)




                                              Jak zwykle biżuterią zajęły się dziewczyny z

 



piątek, 8 lutego 2013

czwartek, 7 lutego 2013

...

Moi drodzy.
Na pewno w napięciu czekacie na nową notkę. Niestety musiałam pilnie pojechać do miasta tkanin i industrialnej architektury, ale już niedługo wracam :)


P.S. Dzień Pączusia!!! :D omomom