piątek, 22 lutego 2013

Good morning!



Chyba każdy z nas lubi leniwe poranki, kiedy można do późna wylegiwać się w łóżku, obiad jest śniadaniem, strój wyjściowy nie obowiązuje, a fryzura to artystyczny nieład. Nie mówiąc już o pokoju, który wskazywać może na koczowniczy tryb życia. Tak. I kawusia do tego. Dzisiaj przedstawiam Wam koszulkę z ręcznie malowaną (jak kinder niespodzianka) matrioszką. Koszulkę zrobiłam kilka lat temu za czasów studenckich. A wszystko za sprawą Asi, która przez cały okres mojego studiowania przechowywała mój bagaż i mnie. Asia również siedzi w domowej branży odzieżowej (ale robi też lampy, które są naszyjnikami)  i mam nadzieję, że kiedyś zobaczycie chociażby tutaj coś spod jej palców :) W każdym bądź razie Asia miała farby do tkanin, więc skorzystałam.

 Jeżeli się przyjrzycie, dostrzeżecie już trochę sprane kolory. Matrioszka miała kiedyś rumieńce i nos :P Hmm... Chyba najwyższy czas przeprowadzić renowacje.

 Dlaczego matrioszka? Jestem oczarowana folklorem pod każdym względem. Wybór studiów o zapachu bezrobocia (kulturoznawstwo) tak czy siak uważam za dobry, ponieważ pracując w stosie papierologii, tabelek i liczb, mogłam dbać o swoje upodobania wewnętrzne. Hmm... Powiało trochę patosem, dlatego wróćmy do czegoś lżejszego. Do tego tematu idealnie pasował mój świąteczno-styczniowy prezent. Dostałam to cudeńko od Magdy z Robię Błyskotki i od razu się w nim zakochałam. Drewniane pudełeczko wykonane metoda decoupage (o dziwo napisałam to poprawnie wpisując w google :P ). Nadal nie mogę się napatrzeć. Nigdy go nie zjem ;)

 Zobaczcie co było w środku!


Dobrze. Już prawie południe, więc trzeba się ogarnąć. Weekend już na wyciągniecie ręki, więc bawcie się dobrze! A ja tym czasem przygotuję spaghetti omomomomom.

Na koniec przesyłam uściski dla mojej Lali oraz Magdy :)

Opaska/bransoletka/zestaw/pudełeczko jak zawsze Robię Błyskotki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz